niedziela, 22 maja 2016

Jak się zaczęło?

  Praca, uczelnia, praca, uczelnia.....i takie kółko. I właśnie w tym braku czasu pojawił się on...gdzie? W pracy. Na pierwszy rzut oka...całkiem całkiem...charakter? Paskudny! O wszystko się czepiał..to jest źle, to zrób inaczej...Taaak....Mój nowy kierownik.
  Ktoś dał mu przezwisko "gestapo", nawet włosy miał pasujące do tego obrazu. Myśl o zmianie z nim równała się z myślami samobójczymi. Serio. Pierwsza zmiana zamykająca z nim? Chcę zaznaczyć, że jestem naprawdę dobrym pracownikiem i nigdy nikt nie miał mi nic do zarzucenia.
A on? Godzinę jeszcze robiłam po zakończeniu swojej idealnie skończonej zmianie.
  Obiecaliśmy sobie z Pawłem (innym pracownikiem), że my go jeszcze wyszkolimy i będzie "chodził" tak jak my mu zagramy. Przez naprawdę długi okres czasu stawiał opór. Zdolny, młody i co gorsza ambitny....koszmar.
  Jednak po jakimś czasie zaczęłam lubić z nim zmiany, nawet czasem sprawdzałam kiedy ma by wtedy pracować. Inni jeszcze na niego narzekali, ale nie był taki zły. Owszem był upierdliwy jak nikt inny, ale był pracowity. Kiedy trzeba pomagał nam i nie odmawiał kiedy prosiło się o pomoc. Z biegiem czasu inni też zaczęli go lubić, teraz prawie po roku jest jednym z najbardziej lubianych kierowników.


Na razie krótko :) Mam nadzieję, że nie odpuszczę tym razem i dokończę pisanie i może to pomoże mi się wyleczyć :)

#początek #romans #miłość

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz